środa, 2 września 2009

Skąd się wzięło pergamano






Jak prawie wszystko - ze starożytności. Jeśli pierwsze skojarzenie, jakie ci się nasuwa, brzmi "pergamin", to zupełnie słusznie.



W czasach bardzo odległych pergaminowe foliały ozdabiano tłoczonymi ilustracjami; wówczas miały one charakter głównie religijny. Znacznie później w Ameryce Południowej zastosowano technikę tłoczenia przy wyrobie kartek upamiętniających ważne wydarzenie - otrzymywały je dziewczynki przystępujące do pierwszej komunii.


Z czasem pergamin zastąpił papier, ten, który potocznie nazywamy kalką techniczną. Dzięki temu, że jest półprzezroczysty a zarysowany - wybiela się w tym miejscu, stał sie znakomitym tworzywem dla współczesnego rękodzieła.


Jak ja trafiłam na pergamano? Otóż zapragnęłam pewnego dnia wyhaftować sobie coś ładnego. I tylko pozornie nie ma to nic do rzeczy. W poszukiwaniu miejsca, gdzie ktoś mi coś doradzi, usadowiłam się na forum Kaan ( dziś już nieistniejącym). Pewnego dnia ktoś wkleił obrazek z zapytaniem: jak to się robi? No i zaczęły sie poszukiwania metody, narzędzi i wszelkich informacji na temat. Okazało sie, że ta dla nas całkowita nowość ,jest popularna na zachód od Wisły: w Holandii, że wielką znawczynią i propagatorką jest Martha Ospina i że tam, daleko, to po prostu kwitnie.


Porzuciłam hafciarskie zamiary i, nie bez obawy, postanowiłam spróbować.
Wcale nie mówie, że było łatwo... Efekt nie przyszedł od razu. W dodatku sprowadzanie na własną rękę materiałów i narzędzi słono kosztowało. Przy braku pewności, że to jest właśnie to ulubione hobby, ryzykowne. Kombinowało się więc, jak koń pod górę, chałupniczymi metodami jakieś perforatory, "cieniowacze", szukało nożyczek, kalki, wzorów. Ej, łza się w oku kręci...

Rosła powoli grupa pergaminowych wyznawczyń.


Jednego jestem pewna - trzeba tę robotę prawdziwie pokochać, nie zrażajac się tym, że pierwsze prace nie wyglądają jak na obrazku, że coś wychodzi ciut krzywo albo nie wychodzi w ogóle. Tak musi być. Nie bez powodu mawia się, że to doświadczenie czyni mistrza. Jak sobie dziś popatrzę na swoje pierwsze "dzieła"... Z zazdrością oglądałam cuda wychodzące spod innych rąk. na szczęście była to zdecydowanie zazdrość twórcza.


Warto zacząć od wzorów prostych i od wersji pergamano białego a potem stopniowo wzbogacać, czyli podnosić poprzeczkę. Oho, już agituję!...


7 komentarzy:

  1. ja na pewno kupuję zestaw startowy:))))

    i namawiam koleżankę.o!

    OdpowiedzUsuń
  2. Pierwszy raz usłyszałam to słowo właśnie od Ciebie.A właściwie przeczytałam.
    Poszperałam trochę w necie ale polecana strona była bodajże po włosku.
    Zachwyciłam się ogromnie.
    Głoszę wszem i wobec: Ty jesteś mistrzem.
    Mam na to dowód.
    I sprzeciwu nie przyjmuję do wiadomosci.

    OdpowiedzUsuń
  3. Neskvko - no to ja tylko powiem, że poprzeczka jeszcze nie wisi tak wysoko, jak bym chciała :-))

    Mijko - namawiaj; i do roboty marsz :-). Obie :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam! Moja znajomość z porgamano rozpoczeła sie rok temu kiedy znajoma pokazała mi swoją pierwszą kartkę, którą zrobiła na kursie.Ja zaraziłam się nieuleczalnie a ona poprzestała "na razie" na tej jednej kartce ale za to robi inne cuda np.frywolitki.Ja jednak zostaję przy pergamano.:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Witaj Basienko, zapraszam do lektury i komentowania.

    OdpowiedzUsuń
  6. Witam ! Siędzę od 2 tygodni i oglądam różne prace pergaminowe. Jestem pełna podziwu dla WAS i coraz bardziej dojrzewa we mnie myśl aby spróbować. Tylko nigdzie nie mogę znaleźć jakiejś literatury na ten temat . a jak jest to tylko w języku włoskim. Czy ktoś zna może coś polskiego.

    OdpowiedzUsuń
  7. Witaj
    Mnie również zaraziło pergamino swoją urodą.
    Próbowałam wcześniej różnych rękodzieł. Z pergamino jestem od dwuch tygodni i jestem zafascynowana ..... Fakt neraz za mocno się przyciśnie :) ale z każdą następną kartką jest coraz lepiej
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz to dla mnie przyjemność i motywacja.