Filcowa historia romantyczna
Był sobie kot - z wyglądu taki, co to z niejednego pieca chleb jadł:
I była koteczka, delikatna domatorka, elegantka z kokardką:
Spotkały się na moim stole między kłębkami wełny i igłami:
A potem żyły długo i szczęśliwie.
:-)))
fajniutkie...pozdrawiam
OdpowiedzUsuńojacie....są boskie! jeden i drugi!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńReni - dziekuje i pozdrawiam rownież
OdpowiedzUsuńMijko - jak "boskie", to zaczynam być z nich dumna :-)
OdpowiedzUsuńKoty są przeurocze
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Kocham Twoje koty!
OdpowiedzUsuńA ten rudy to mój wymarzony Cynamon!
PS.Dawno się nie uśmiechałam,a na ich widok gęba mi się śmieje.
Dziękuję Ci za to bardzo.
Lady R. - miło mi Cię gościć i zapraszam bezterminowo :-). Ciągle uczę się filcowania, odgladam i szukam inspiracji; u Ciebie też popodglądam, dobrze :-) ?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Neskavko - miałam cichą nadzieję,że rudzielec przypadnie Ci do serca :-). "Cynamon" - piękne imię!
OdpowiedzUsuńCudne kocurki:)
OdpowiedzUsuńNo, no!!!
OdpowiedzUsuńZakochałam się... w białym. Są cudowne:))
OdpowiedzUsuńPrzepiękne
OdpowiedzUsuń