Jeszcze niedawno - w ostatni weekend września - widziałam fruwające beztrosko motyle...
A tu od paru dni poranny widok za kuchennym oknem to biały od szronu trawnik. I dzień coraz krótszy, i wieczory chłodne, i szalik trzeba było znaleźć w czeluściach szafy... Ej! ciężkie czasy idą. Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło - będzie więcej czasu na robótki. Mam taką nadzieję.
A na kalkce przysiadły ostatnie motylki - wspomnienia.
Piękna i elegancka;))Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńPrześliczne!!!
OdpowiedzUsuńMotylki, zatrzymajcie lato!!!
OdpowiedzUsuń