Z prawdziwą nauką o motylach ma to niewiele wspólnego ;-) , acz z motylami i owszem.
Jakiś czas temu zobaczyłam przepięknie rysowanego motyla i już na pierwszy rzut oka widać było mistrzowską rękę prawdziwej znawczyni przedmiotu. W technice pergaminowej kolor odgrywa wcale nie mniejszą rolę niż wytłoczenia i ażurki.
Tak mi się ten malunek wżarł w mózg, że w końcu sama musiałam spróbować, mimo licznych obaw.
Pierwsze podejście całkowicie spaliłam:
Opłakane skutki niecierpliwości widać, jak na dłoni: niedobre kredki - zbyt miękkie i rozmazały się na kalce, niepotrzebny czarny kontur; w dodatku poprawiony po wierzchu.
Kupiłam sobie inne kredki.
Zadbałam, by były zatemperowane na ostro i zaczęłam na nowo:
Tym razem jest lepiej - pojedyncze cieniutkie kreski są widoczne, kolory układają się i przenikają wdzięczniej. Rysuję na szablonie, ale bez żadnych sztucznych konturów: tylko motyl, kredki i ja :)).
Tę próbę mogę chyba uznać za początek, taki czubek góry wiedzy o tym, jak posługiwać się kredkami.
To jeszcze nie są "te" kredki, ale nieco lepszy zastępnik. O tych prawdziwych marzę...
No właśnie, skoro o warsztacie mowa, to uważam, że warto mieć prawdziwe narzędzia; prawdziwe, to znaczy produkowane specjalnie dla tej techniki . Ktoś powie - kosztują. Nie zaprzeczę. Każde hobby wymaga pewnych nakładów. Hafciarki kupują nici, igły i tkaniny (o godzinach spędzonych nad kanwą nie wspomnę), dekupażystki - papiery, kleje, różne media, itd., itp. I wiadomo - kiepskie nici zafarbują a kiepski klej nie sklei i cała robota pójdzie na marne.
Podobnie jest z techniką pergaminową: jeśli łapie już nie tylko za oczy, ale i za serce, powolutku kompletuje się potrzebne rzeczy - od najprostszych, najpotrzebniejszych, powoli, stopniowo.
Dla wygody, sprawności i satysfakcji.
Oczywista oczywistość :-).
Moje trzy pierwsze profesjonalne przybory ( podwójna igła i dwie różne kulki do tłoczenia) liczą sobie już ładnych parę lat. Kupione i sprowadzone dzięki uprzejmości podobnie "zakręconych" ludzi, służą mi do dziś.
Przyznam, że ze względu na połączenie kolorów bardziej przypadł mi do gustu pierwszy motyl. Wygląda jak witraż :) Widzę, że będę musiała prędzej czy później zainwestować w narzędzia, bo chciałabym się bardziej rozwijać w tej technice. Dobrze, że mogę tu zaglądać, inspiracja za inspiracją! I oczywiście przed podjęciem wyboru co do zakupu narzędzi skorzystam z możliwości skonsultowania się w tej sprawie :)
OdpowiedzUsuńAch tak, te kolorki!... sama nie wiem dlaczego takie :-)).
OdpowiedzUsuńWitaj,ten ostatni motyl wygląda na pierwszy rzut oka jak wykonany haftem cieniowanym.Bardziej motyli jest ten pierwszy motyl pomimo nietypowych kolorów.I masz rację- hobby kosztuje.Właściwie każde kosztuje sporo, chociaż z początku wydaje się,że koszt jest niewielki.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Piękne motyle, mnie tez bardziej podoba się kolorystyka tego pierwszego. Kredki są bardzo ważne , przekonałam się i kupiłam akwarelowe 72 kolory, niestety koszt grubo ponad 100zł.
OdpowiedzUsuńDroga Srebrzysta Pani, za tego pięknego motyla, który tak mnie urzekł, a który Tobie nie przypadł do gustu, zapraszam do mnie po wyróżnienia :)
OdpowiedzUsuńprzypomniały mi się motyle z butelek:)
OdpowiedzUsuńa te są cudne.
Pierwszy ma boskie kolory a drugi piękne kreseczki.I to fakt, ale każde hobby wymaga nakładu i czasu, i pracy, i finansów.Niestety...
OdpowiedzUsuńAnabell - gdyby chcieć tak wszystko od razu, to oj!...a tak po troszku to mniej boli :-))
OdpowiedzUsuńm.czarnulko - doświadczenie uczy, że - jeśli tylko można - warto zaiwestować w "park maszynowy":-)
Anno - bardzo dziękuję; zaznaczyłam, że to za motyla :-)
Mijko - został mi jeden butelkowy, bo dwa inne źle pomalowałam i kolorki odlazły; a tego jedynego uwolnię na wiosnę - niech sobie mieszka na balkonie :-))
Neskavko - grosiwo od czasu do czasu da się uskładać, ale jak by tu rozciągnąć czas?...
Przepraszam, że odpowiadam hurtem, ale nie zdążyłam bezpośrednio pod każdym wpisem a potem inaczej nie da.
piękne motyle, piękne jak kwiat o poranku wiosny
OdpowiedzUsuń