Każdy posiadacz psa zna takie chwile grozy, gdy w domu jest podejrzanie cicho. Rzuca się więc na poszukiwanie pupila i zastaje go na jakiejś przestępczej działalności.
Wówczas posiadacz udaje, że się gniewa wykrzykując "Ty... łoBUzie, ty!..." a pies bardzo uczciwie udaje, że jest mu przykro :)) i robi słodkie oczy:
Jeśli ktoś chciałby mieć takiego "przyjemniaczka", ale bez konsekwencji w postaci podartych dokumentów, listów i książek, podaję poniżej opis działania.
Przygotowujemy motek wełny czesankowej, cienki giętki drut, kosmate druciki do czyszczenia fajek i igły do filcowania - grubą i cienką.
Drut składamy sześciokrotnie i skręcamy trzymając za oba końce - jakbyśmy zawijali cukierka. Jeden odcinek jest dłuższy - to będzie szkielet, dwa nieco krótsze - kończyny. Mocujemy druciki zostawiając wolne końce (szyja i ogonek)
Teraz tę prostą konstrukcję owijamy dokładnie białymi drucikami z włoskami. Najlepiej zaczynać od skrzyżowania, żeby nic się nie przesuwało i trzymało stabilnie.
Z dłuższego pasma wełny wydzielamy dość cienkie części, zaczynamy owijanie i jednocześnie grubą igłą filcujemy owijane pasma.
Po owinięciu i podfilcowaniu całego szkieletu zaginamy łapy i zaczynamy dodawać zwierzakowi "ciała". Igłą operujemy bardzo ostrożnie i delikatnie pamiętając, że podstawą konstrukcji jest drucik, na którym łatwo ją złamać.
Tak wygląda lekko ufilcowana sylwetka.
Pora na głowę. Jak widać na zdjęciu zrobionym pod światło, pasmo wełny nie jest jednorodne - jeśli zwiniemy z niego coś na kształt kuli, pojawią się linie i zgrubienia. Żeby tego uniknąć, robię tak: przygotowane pasmo dzielę wzdłuż na pół a następnie składam na krzyż, znów dzielę na pół i składam na krzyż - aż uzyskam kupkę wełnianej, lekkiej waty.
Wełnę lekko formuję w dłoniach i zaczynam filcować grubą igłą. Z reguły nie używam maty, w rękach doskonale wyczuwa się stopień zredukowania wełny, łatwo się obraca robótkę i pilnuje właściwego kształtu. Początkowo może się wydawać, że nic się nie dzieje, ale na drugim i trzecim zdjeciu widac efekt po kolejnych dziesięciu minutach pracy.
Nie filcujemy na sztywno - niech kule będą sprężyste.
Z kolejnego pasemka, tą samą metodą formujemy mniejszą część, początkowo kulistą a potem lekko ją spłaszczamy uciskając palcami i mocniej filcując boki; łączymy obie części.
Głowa gotowa do dalszej obróbki.
Wracamy do psiego kadłuba; wystający drucik, na którym umocujemy głowę owijamy kolejnymi pasemkami wełny (i filcujemy) żeby uzyskać szyję - solidną postawę do umocowania łebka.
Ostrym szpikulcem robimy otwór w podstawie głowy, wbijamy na drut. Łączymy iglą korpus i głowę.
Teraz mając figurkę w całości dofilcowujemy starannie wełnę, by wszystko ostatecznie ukształtować i utwardzić. Wyznaczamy miejsce na oczy, formujemy nos i mordkę.
Początkowo kupowałam gotowe szklane oczy, które mocowałam za pomocą igły i mocnej nylonowej nitki. Ostatnio jednak robię oczy sama.
Korzystam z samoutwardzalnej białej glinki, którą potem maluję farbami akrylowymi i bezbarwnym lakierem. Do mocowania ich używam dobrego kleju uniwersalnego.
Żeby zrobić uszy, przyda się mata oraz urządzenie, w którym zamocowanych jest kilka igieł. Przygotowujemy dwa jednakowe kawałki wełny, filcujemy narzędziem z igłami często obracając i zwracając uwagę na filcowanie krawędzi uszu i kształt całości. Górę uszu zostawiamy niedofilcowaną.
Uszy mocujemy jak widać na czwartym zdjęciu.
No i mamy takiego psiego zająca :)). Każde uszko opuszczamy na dół i iglą delikatnie dofilcowujemy u nasady, żeby utrzymywało stabilność. Z czarnej wełny robimy nosek a czarną farbą akrylową podkreślamy mordkę.
Cienką igłą cyzelujemy całą figurkę.
Położenie ogonka zależy od nastroju pieska :))
Konstrukcja oparta na drucianym szkielecie daje figurce pewną ruchomość.