Dobrze jednak czasem czytać to, co się samemu napisało.
Jak zerknęłam do poprzedniego wpisu, doszłam do wniosku, że całkiem niechcący dorobiłam sobie "gębę" pod tytułem: luzik, tralala, jaka to ja zdolna jestem, oczy mi się przy robocie nudzą :-)).
A to był tylko zez rozbieżny!
Niewiele pomogło to kibicowanie, bo coś nam nie idzie za dobrze.
Do tej robótki zaangażowałabym jeszcze dodatkową parę oczu i ze trzy dodatkowe ręce; głównie z powodu napiętego terminu.
Czyli:
dwa dni i nocka z głowy :-D,
mąż wyjada resztki z lodówki,
kwiaty na balkonie więdną
a rybki w akwarium pukają w szkiełko.
Boże, ale ja to naprawdę lubię!
I jeszcze tylko odrobina stresu czy się spodoba jako uzupełnienie tematyczne.
W poszukiwaniu natchnienia zajrzałam do książki Julii Roces o wachlarzach, ale zrobiłam po swojemu.
/oprawione w antyramę 28x35cm /
Miałam wybyć i zrobię to. W czwartek.
Może jeszcze zdążę pokazać, jakąż to ostatecznie karteczkę podaruję nowożeńcom, do których właśnie się udam.