Należę do osób, które zżymają się na coraz bardziej merkantylne podejście do tradycji świątecznych. Nie da się ukryć, że do Bożego Narodzenia już bliżej niż dalej, ale handel i tak wyprzedza nasze myśli.
Za tydzień znikną znicze i chryzantemy i natychmiast, z marszu, wylegną legiony mikołajów, zastępy bałwanków i łany choinek ze świecidełkami; zapewne będzie to jeszcze listopad.
I gdzieś rozpłynie się atmosfera oczekiwania na Święta...
To sobie ponarzekałam.
A teraz zobaczcie :)))
Na swoje usprawiedliwienie mam tylko tyle, że przede mną sporo pracy - karteczek (różnych) do zrobienia ponad dwadzieścia a do każdej mam dziwnie osobiste podejście, więc nie będzie łatwo ani szybko.