Wyjęłam z szuflady :-) buteleczki z tintami. Przez chwilę obawiałam się, że wyschły - z tęsknoty za jakąkolwiek pracą. Ale nie. A skoro nie, to zrobiłam z nich użytek i powstała kolejna maska, która "chodziła" za mną od dość dawna, tylko nie miałam śmiałości zabrać się do niej z obawy, czy wyjdzie tak, jak bym chciała. Wyszła całkiem nieźle:
Siłą rozpędu wzięłam na warsztat portret gejszy, który znalazłam w miesięczniku Parchment Craft (2/2012) i zrobiłam go w swojej wersji, która różni się kilkoma szczegółami od oryginału.
W tej pracy używałam tint i kredek atramentowych.
Małymi kroczkami zbliża się wiosna, więc czas na trochę porzucić biel.
Mam wielką słabość do wachlarzy, ale jeszcze większą do masek. Jak karnawał, to ... Wenecja, piękne kostiumy, feeria barw, aura romantycznej tajemniczości i właśnie maski. No tak, przyjemnie pomarzyć :-).
Na pociechę zrobiłam sobie niewielką namiastkę (15x15cm) z kalki, ozdobioną tu i tam "anielskim pyłem":