czwartek, 10 lipca 2014

O robótkach zapomnianych

Czy ja już o tym wspominałam, że moja przygoda z rękodziełem zaczęła się od krzyżykowania?
Tak właśnie było - zapatrzyłam się na jakieś piękne haftowane obrazki i pomyślałam: dlaczego nie ja? Poszukałam, poszperałam, zgłębiłam wiedzę na temat muliny, "rozdzielczości" kanwy... i do dzieła.   
Wszystko to działo się prawie dziesięć lat temu. To i owo udało mi się zrobić, coś tam poszło w ludzi, ale w pudle ciągle leżą trzy największe wyrzuty sumienia.

Pierwszy - bo do skończenia zostało zaledwie kilkanaście krzyżyków:


Drugi - bo ten portret (jako jeden z niewielu) tak bardzo mi się podobał:


Trzeci - bo tygrys to mój absolutnie ukochany rodzaj kota:


I co? 
Może warto o nich cieplej pomyśleć? 

7 komentarzy:

  1. Kota nie widzę :(
    Warto cieplej pomyśleć :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pisząc "kot" miałam na myśli tygrysa - tygrysa widać, mam nadzieję :).
      Na wszelki wypadek doprecyzowałam treść wpisu.

      Usuń
    2. Jest świetny. Daję mu I miejsce!!!

      Usuń
  2. Piękny "portret" , mogłabyś wystartować w konkursie"złotej notki", reszta praca równie zachwycająca, ale ta Dama ... Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem rozdarta między damą i tygrysem... w związku z tym pewnie wszystko poleży odłogiem jeszcze jakiś czas :))

      Usuń
  3. Piękne obrazki. Nic tylko dokończyć, oprawić i oczywiście podziwiać! Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam w moich blogowych progach :).
      Wyciągnęłam te haftowane robótki, żeby uspokoić sumienie i przy okazji sprawdzić czy aby jakieś mole się do nich nie dobrały, ale jeszcze nie czuję weny.
      Pozdrawiam

      Usuń

Każdy komentarz to dla mnie przyjemność i motywacja.