Moja pierwsza masa ma już prawie dwa tygodnie. Nie bardzo miałam czas na robótki, więc leżała i czekała.
Nie trzymam jej w lodówce i cały czas jest szczelnie owinięta folią. Podebrałam tylko kawałek.
Nie zmieniła swoich właściwości, nie nabrała żadnego niemiłego zapachu ani nie straciła plastyczności, bardzo dobrze zastyga.
Na dowód kilka wczoraj zrobionych kwiatków:
Z czystym sumieniem mogę więc polecić przepis zamieszczony w poprzednim wpisie.
Gdy już wrócę "do domu", wypróbuję.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Ale jestem przytomna- te różyczki są naprawdę udane.No popatrz, co remontowe kłopoty robią z człowieka- skleroza się uaktywnia.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Mysle, że warto spróbować, jestem coraz bardziej przekonana, ze w tym tworzywie tkwi całkiem spory potencjał twórczy :)
Usuńale sliczne i takie delikatne
OdpowiedzUsuńTo tylko małe próbki, bo ciągle eksperymentuję,ale wychodzą całkiem fajnie, dziękuję :)
Usuń